wtorek, 26 czerwca 2012

I wreszcie wakacje!

Cóż... W tym przypadku nadużywane przeze mnie wyrażenie "nie ogarniam" ogarnia cały sens tego, co się wokół dzieje. 

Mianowicie - wczoraj był egzamin. Nie wiadomo było nawet, ile będzie pytań, ile czasu etc. Trzy dni przed egzaminem sekretarka łaskawie nas poinformowała, gdzie i o której dokładni się odbędzie. A to, że trzeba przyjść 45 minut przed powiedzieli dopiero wczoraj rano... No komedia. Żeby potrzeba było im aż tyle czasu na usadzenie nas i rozdanie testów... 

Ale ok. Czekaliśmy 15 minut, po czym o 12.30 wreszcie zaczęli nas wpuszczać (uwaga - siadaliśmy wedle upodobań, co na egzaminach jednak rzadko się zdarza), o 12.45 rozdali testy. Część od razu zaczęła rozwiązywać, część poczekała aż powiedzieli nam "start". Nikt nam na nic nie zwracał uwagi. Zwłaszcza, jak gadaliśmy czy odwracaliśmy się do siebie. Nie tylko przed, ale i w trakcie egzaminu. 

Pytań było, jak się okazało, 100. Na 100 minut. Z tym, że po 40 już myślałam, ze albo umrę z nudów, albo wyjdę z siebie. Bo na 100 pytań powtórzyło się około 90. W tym całe 50 pytań z ubiegłorocznej poprawki. I zaznaczałam już nawet specjalnie się nie wysilając, ot, mechanicznie. Po godzinie wyszłam, po tym jak już chyba czwarty raz sprawdziłam wszystkie odpowiedzi.

Dzisiaj już były wyniki. O dziwo, a jednak potrafili nam testy sprawdzić na dzisiaj. I wynik - 81 pkt, i 4,0. Uff... Pierwszy raz od trzech lat mam wakacje. Po pierwszym roku uwaliłam anatomię, a po drugim - biochemię. A teraz w końcu mam 3 miesiące wolnego! Ale właśnie tego nie ogarniam. Jestem w domu i w zasadzie nie dociera do mnie, że już po trzecim roku...

Jaki z tego wniosek? Warto obczajać giełdy. Bo nigdy nie wiadomo, ile może sie powtórzyć. 

I na dobry początek wakacji - 2,5 tygodnia w Tatrach :).

czwartek, 21 czerwca 2012

Cd patofizjo.

Patofizjo jest durna. Ot. Mam tyle testów, które jeszcze się w dodatku ostatnio mnożą, że możliwości przeczytania czegokolwiek jeszcze z Guzka czy Zahorskiej przerosły moje możliwości. Obym tylko giełdy zdołała ogarnąć, to już będzie dobrze. Oby się pytania powtórzyły. 

I próbuje wyrabiać normę 6 godzin nauki dziennie. Przez ostatnie 3 dni wychodziło mi od 4 w porywach do 6, więc już jest dobrze. Więcej zwyczajnie nie jestem w stanie usiedzieć nad książkami, tudzież raczej testami w chwili obecnej. Już zwyczajnie mózg odmawia posłuszeństwa...

Ale perspektywa spędzenia większej części lipca w Tatrach jest motywująca. Plus Bieszczad we wrześniu. I tego, żeby wreszcie sesję zakończyć w czerwcu, a nie we wrześniu...

Tym optymistycznym akcentem wracam do testów.

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Testy, testy i raz jeszcze testy.

Hmm... Równo za tydzień ostatni egzamin w tej sesji. Patofizjologia. Ciekawe, czy znów będzie powtórka testów z poprzednich lat. Ostatnio większość katedr naszej uczelni choruje na przewlekłe lenistwo i o jakim egzaminie nie słyszę, wszystkie się w jakimś stopniu powtarzają. Absolutnie nie mam nic przeciwko, no gdzie tam. Gdybym miała przerobić w ciągu tygodnia całego Maślińskiego, chyba bym umarła... A tak wystarczą, mam nadzieję, pytania giełdowe i ewentualnie Guzek czy Zahorska. 

A tak poza tym nie próbujcie spać na dywanie, jeśli nie musicie. Z dzisiejszego doświadczenia drzemki na takowym, choć grubym, czuję się straszliwie połamana. Ale ogromny zapał do nauki nie pozwolił mi przenieść się metr dalej, na łóżko, i zasnęłam z nosem w Guzku... Po obudzeniu czułam chyba wszystkie żebra.

Wracamy z ogromnym entuzjazmem do patofizjo. W moim generalnie fajnym, zachodnim pokoju, w którym teraz jest chyba ze 40 stopni. Lato jednak przyszło, i to 4 dni przed swoim oficjalnym, kalendarzowym początkiem.

niedziela, 17 czerwca 2012

Pachnąc nowością...

Nie pierwszy i nie ostatni pewnie raz zakładam bloga. Zapewne nie będę pisać regularnie, tylko ot, kiedy mi się zachce. Kiedy znudzi mi się pisanie dziennika zwyczajnie, piórem po kartce.

Pewnie będzie trochę medycznie - siłą rzeczy nasze studia zdecydowanie oddziałują na różne sfery życia. Pewnie będzie trochę narzekania, na to, co się dzieje na świecie i jak tęsknię za tym, co będzie już później, po nowym poranku.

I pewnie tez o mojej twórczości trochę będzie. Na dobry początek zacznę może w tym tygodniu jakimś bardziej konkretnym postem. Jeśli będę miała ochotę, rzecz jasna.