sobota, 28 lutego 2015

Piątkowo poegzaminowo.

I stało się. Nadszedł czas napisać posta na blogu. Obiecałam sobie, że napiszę jak tylko dostanę wyniki z egzaminu z anestezjologii. Jako że wyniki ogłoszone zostały dzisiaj, tak siadłam i piszę. Wyniki były, rzecz jasna, dużo wcześniej, aczkolwiek pochłonęła mnie na luzie czytana książka, film, pizza i takie tam cudownie przyziemne sprawy zupełnie niezwiązane z nauką. Chociaż od dzisiaj powinnam się uczyć już ginekologii, bo iście ambitny plan sobie założyłam, ale nie, bez przesady, od jutra zacznę. A rano jeszcze wysprzątam i szykują się małe ciuchowe zakupy, sasasa. Nie powiem, żebym miała majątek, ale cośtam wyskubię. Trzeba mi jakąś koszulkę czy dwie do spódniczek, bo mam ochotę w takowych chodzić, a nie mam czego do nich założyć. Bo jak to tak paradować w samym staniku, wystarczy że uczynię światu zaszczyt pokazania moich pięknych nóg, o.

Także tego, wracając do meritum - szósty rok podoba mi się bardzo. Wreszcie mam trochę wolnego, nie muszę się uczyć na milion przedmiotów, bo mamy bloki, a i perspektywa skończenia tych parszywych studiów napawa mnie optymizmem. Staż wydaje się póki co całkiem kuszącą perspektywą, aczkolwiek mimo wszystko jakoś przeraża mnie fakt biegania, składania papierów, pilnowania terminów i takie tam... No ale nic, nie ja pierwsza będę to wszystko załatwiać, dam radę.

Egzamin z pediatrii poszedł całkiem spoko, cale 4. Byłam wielce zadowolona, bo mimo wszystko Święta nie pomagały w nauce, zrobiłam ile mogłam i poszło.

Następna była sądówka. Jako że zajęcia mieliśmy dopiero w styczniu, świeża wiedza bardzo przydała się do egzaminu. W dodatku materiał był mega ciekawy, zajęcia też, co tylko pomagało. Tylko sekcje mnie jednak ciut obrzydziły, w zasadzie sam zapach był nieciekawy, ale pewnie do wszystkiego idzie się przyzwyczaić. Egzamin zaskoczył, a może przede wszystkim zaskoczył profesor, który powiedział, że oni dobrze wiedzą, że mamy wszystkie giełdy, ale że kiedy powtarzali dużo pytań z giełd, to oceny były słabe, bo nie wiedzieć czemu zaznaczamy odpowiedzi, które poprzednie roczniki uważają za dobre, a nie zawsze takie są. Dlatego było dużo nowych pytań, aczkolwiek były jak dla mnie bardzo fajne i nie chwaląc się, dostałam 5!!! Byłam mega zaskoczona, ale tez mimo wszystko wreszcie poczułam się doceniona. Jeszcze medykiem sądowym zostanę może, ha, kto wie.

A teraz ta nieszczęsna anestezjologia. Materiał był dość trudny, a poza tym jakaś dziwna faza była i zrobili nam w ciul nowych pytań ze średnio ważnych zagadnień. A połowa dotyczyła leków, z dawkami, więc zrobili nas w konia, bo dawek właśnie mielimy się nie uczyć... Eh... Ale wpadło 3,5 i całe szczęście, że zdałam.

W tym momencie mam blok z rodzinnej, który jest wściele interesujący. Taka niby powtórka z interny, ale taka nuda, że masakra. A za tydzień jedziemy z przyjaciółką na konferencję
pediatryczną do Warszawy na 2 dni i się tym straszliwie jaram. Zbierzemy trochę notesów, długopisów, posłuchamy o ciekawych rzeczach, połazimy po stolicy i takie tam.

A teraz się jaram dodatkowo tą piosenką. No łazi za mną już 3 dni, wpiła się w mózg, nucę prawie non stop i zamęczam współlokatorkę puszczając ją ze 30 razy na dobę. Ale lubię ją. I Ellie Goulding też. Nawet teledysk z fragmentami tego "och-ach-strasznego-porno-dla-gospodyń-domowych-Greya" jakoś mnie bardzo nie odrzuca. Więc tak sobie leci w kółko. I w kółko. I jeszcze.



Ehm, chciałabym pisać trochę częściej, ale jakoś regularność nie jest moją mocną stroną, więc nie obiecuję.

Jako że z przyjaciółką (z bloga http://senninhamd.blogspot.com/) mamy książkową rywalizację, muszę ze wstydem przyznać, że póki co jest 11:9 dla niej. No cóż, pozostaje mi spiąć poślady i czytać. Tak więc tak właśnie zamierzam zaraz uczynić, książkowej dobrej nocy życzę.