wtorek, 10 marca 2015

Psychiatrycznie.

I nastał ten czas, że trzeba było się zabrać za naukę do egzaminu ustnego z psychiatrii. Materiał jak dla mnie całkiem przyjemny, dość fajnie wchodzi do głowy, ale żeby nie było tak całkiem przyjemnie, podczytuję sobie jeszcze ginekologię. W poniedziałek mam psychiatrię, tydzień później ustny (czy tam niby praktyczny) z ginekologii, a przed samymi Świętami test z gineksów. Materiału niestety sporo, czyta się gorzej niż psychiatria, ale jakoś idzie. A wszystko znowu przy ścieżce dźwiękowej z trzeciej części Władcy Pierścieni. Uzależniłam się od tej ścieżki, a poza tym jakoś dobrze mi się przy niej uczy. Więc słucham. Na słuchawkach, oczywiście, żeby nie zamęczać mojej biednej współlokatorki, która ma dość ścieżki, filmów etc, po moim notorycznym puszczaniu wszelakich rzeczy z Władcą i Hobbitem związanych. Nawiasem mówiąc - piosenki, o której wspominałam w jednym z poprzednich postów, też już ma dość. 

Konferencja w Warszawie zaliczona. Tematy były naprawdę ciekawe, katering też bardzo sympatyczny, wypad na miasto wieczorem w sobotę też się udał, tylko niestety nocleg był totalnym niewypałem. Nie dość, że pościel okazała się dość mocno sfatygowana (dziury prawie wielkości mojej głowy), to w dodatku ściany mają tam tak cienkie, że słychać było zwykłą rozmowę, lektora w filmie, kichnięcie, no wszystko. I jak normalnie w nocy nigdy się nie budzę, tak obudziłam się chyba z 5 razy, między innymi koło 3 w nocy, kiedy sąsiedzi zza ściany wpadli na jakże super pomysł obejrzenia filmu. Doceniłam dzięki temu nasze akademiki. Nasze grube ściany i porządne drzwi do pryszniców, a nie takie tekturowe byle co, jak tam. Nie zmienia to faktu, że ludzie to idioci, też w naszym akademiku - dzisiaj jedna z toalet wyglądała jak obrzygana krwią, ale podejrzewam, że ktoś po prostu dość nieumiejętnie wylał zupę pomidorową...

W wyzwaniu książkowym 11:13, niestety te 11 to moje. Chciałbym więcej czytać, ale wiszą mi te egzaminy nad głową, że jednak nauka ma pierwszeństwo, a książki muszę troszeczkę odłożyć. Aczkolwiek dzisiaj mam jeszcze godzinę zanim pójdę spać, więc sobie chociaż chwilę poczytam.

poniedziałek, 2 marca 2015

Leniwie, aż nazbyt leniwie...

Ehm, czuję się obrzydliwie leniwa. Miałam zacząć gineksy czytać w piątek, minął już prawie poniedziałek, a gineksy jak leżały tak leżą. I specjalnie się nie ruszają, jakby umarły prawie. A w czwartek zaliczenie z rodzinnej, więc można by się czegokolwiek pouczyć... Eh... Ale jakoś nie wychodzi, skupić się nie mogę, tyle innych rzeczy do zrobienia no.

Wczoraj zrobiłam eklerki. Zrobiłam osiem małych eklerków, po czym ze współlokatorką zjadłyśmy po cztery. I eklerków nie było, prawie jakbym ich w ogóle nie zrobiła. Wyszły pyszne, aczkolwiek bardzo płaskie, oczywiście w trakcie pieczenia musiałam do nich zajrzeć, nie byłabym sobą gdybym tego nie zrobiła, a przecież do ciasta parzonego nie wolno zaglądać! Głupia ja, ale i piekarnik głupi, bo grzanie ma tylko od góry, z góry eklerki ślicznie zrumienił, a z dołu zostały za blade, może dlatego opadły. No nic, w każdym razie zanim zdążyły się schłodzić zostały pożarte.

I egzamin z psychiatrii się zbliża, dzisiaj nawet chciałam coś też poczytać, ale ogarnęłam wszystkie pytania w podręczniku, a raczej to że dużej części ich nie ma w rzeczonym podręczniku i jutro pójdę nabyć skrypt i mam w nosie ambitne uczenie się z podręcznika. Przerobię sobie go do LEKu na wakacjach, ot. A teraz najważniejsze żeby dobrze zdać. Wiem, powinnam myśleć długofalowo czy cośtam, ale ta wiedza i tak zostanie wyparta przez to, z czego szykują się następne egzaminy.

Może jutro pokonam chociaż trochę moje lenistwo i zdobędę się na ten jakże wielki wyczyn zacząć coś czytać na egzaminy. Oby.