poniedziałek, 5 grudnia 2016

Grudniowo.

I wróciłam. Po ponad rocznej przerwie. Z mega wielkim newsem.

Tam-tada-dam:

Jestem rezydentką. Na pediatrii. A ściślej rzecz biorąc na Oddziale Chorób Dzieci i Młodzieży.

Koniec newsa.

Dzisiaj był mój trzeci dzień pracy. I jestem przerażona tym, jak ja mało jeszcze wiem. A ile przy tej mojej niewiedzy wbrew pozorom mogę. Bo mieć pełne prawo jest czymś nieco przerażającym. Bo dopiero teraz czuję, jak wielka na mnie spoczywa odpowiedzialność. I jakim zaufaniem obdarza mnie pacjent.

Wiem, brzmi bardzo górnolotnie. Bez tej całej górnolotności zostaje więc tylko przerażenie.

Co mi pozostaje? Uczyć się, i to teraz tak naprawdę. Nie żadne zdać, zakuć, zapomnieć. Nauczyć się tak, żeby zapamiętać. Najlepiej na całe życie.

No i przestać się bać. Czy ten strach kiedyś minie?

środa, 2 września 2015

Krótko.

Blog prawie umarł. Ja umieram nad Szczeklikiem i spółką. LEK za dwa i pół tygodnia.

Kurtyna.

PS reanimacja bloga po przeprowadzce, może do tego czasu nie dozna śmierci mózgu.

piątek, 19 czerwca 2015

Dziwnie.

Tak właśnie, jest mi bardzo, ale to bardzo dziwnie. Skończyłam studia. Wiadomo, została papierologia do ogarnięcia i takie tam mało przyjemne rzeczy, ale zdałam ostatni egzamin i już. Koniec. Sześć lat minęło mi nie wiem kiedy. I jakoś to do mnie nie dociera. W dodatku jeszcze przed ostatnimi egzaminami wypisałam sobie rzeczy, które trzeba będzie zrobić, kiedy już będę miała ten wolny czas. A teraz nie mam ochoty na nic. Zupełnie. Jakoś nie potrafię się odnaleźć. Nawet na pieczenie chleba nie do końca mam ochotę. Co robić?

Skończyłam studia. I nie wiem, co ze sobą teraz zrobić. Po prostu.

Kurtyna.

Może się odezwę, kiedy to do mnie naprawdę dotrze.

sobota, 11 kwietnia 2015

Poświątecznie.

Cóż, Święta minęły szybko i ani się obejrzałam, a wróciłam na stare uczelniane śmieci. Po mega zapierniczu przed Wielkanocą z radością zajęłam się pieczeniem, gotowaniem i sprzątaniem w domu. A mialam po czym odpocząć - ustny z psychiatrii, potem ustny z gineksów, a na końcu test z gineksów, wszystko tydzień po tygodniu. Ale do przodu i teraz zostało mi pięć egzaminów do końca studiów.

A dzisiaj byłyśmy z przyjaciółką na zakupach. Kupiłyśmy mega wielki garnek, którego nam brakowało przy gotowaniu różnych rzeczy. Planowałyśmy go kupić już jakieś pół roku, a dzisiaj przy tej ładnej pogodzie poszłyśmy sobie na spacer i zakupy. I w pepco w całkiem rozsądnej cenie kupiłyśmy 6-litrowy nierdzewny gar z pokrywką. I już nie ma wymówki przed zrobieniem gołąbków, o.

Teraz powoli zajmuję się gromadzeniem materiałów do nauki na kolejne egzaminy, pracą z psychiatrii i nadrabianiem czytania na nasze książkowe wyzwanie, bo jestem w tyle o 4 książki. Uhm. No nic, trzeba się brać za czytanie.

wtorek, 10 marca 2015

Psychiatrycznie.

I nastał ten czas, że trzeba było się zabrać za naukę do egzaminu ustnego z psychiatrii. Materiał jak dla mnie całkiem przyjemny, dość fajnie wchodzi do głowy, ale żeby nie było tak całkiem przyjemnie, podczytuję sobie jeszcze ginekologię. W poniedziałek mam psychiatrię, tydzień później ustny (czy tam niby praktyczny) z ginekologii, a przed samymi Świętami test z gineksów. Materiału niestety sporo, czyta się gorzej niż psychiatria, ale jakoś idzie. A wszystko znowu przy ścieżce dźwiękowej z trzeciej części Władcy Pierścieni. Uzależniłam się od tej ścieżki, a poza tym jakoś dobrze mi się przy niej uczy. Więc słucham. Na słuchawkach, oczywiście, żeby nie zamęczać mojej biednej współlokatorki, która ma dość ścieżki, filmów etc, po moim notorycznym puszczaniu wszelakich rzeczy z Władcą i Hobbitem związanych. Nawiasem mówiąc - piosenki, o której wspominałam w jednym z poprzednich postów, też już ma dość. 

Konferencja w Warszawie zaliczona. Tematy były naprawdę ciekawe, katering też bardzo sympatyczny, wypad na miasto wieczorem w sobotę też się udał, tylko niestety nocleg był totalnym niewypałem. Nie dość, że pościel okazała się dość mocno sfatygowana (dziury prawie wielkości mojej głowy), to w dodatku ściany mają tam tak cienkie, że słychać było zwykłą rozmowę, lektora w filmie, kichnięcie, no wszystko. I jak normalnie w nocy nigdy się nie budzę, tak obudziłam się chyba z 5 razy, między innymi koło 3 w nocy, kiedy sąsiedzi zza ściany wpadli na jakże super pomysł obejrzenia filmu. Doceniłam dzięki temu nasze akademiki. Nasze grube ściany i porządne drzwi do pryszniców, a nie takie tekturowe byle co, jak tam. Nie zmienia to faktu, że ludzie to idioci, też w naszym akademiku - dzisiaj jedna z toalet wyglądała jak obrzygana krwią, ale podejrzewam, że ktoś po prostu dość nieumiejętnie wylał zupę pomidorową...

W wyzwaniu książkowym 11:13, niestety te 11 to moje. Chciałbym więcej czytać, ale wiszą mi te egzaminy nad głową, że jednak nauka ma pierwszeństwo, a książki muszę troszeczkę odłożyć. Aczkolwiek dzisiaj mam jeszcze godzinę zanim pójdę spać, więc sobie chociaż chwilę poczytam.

poniedziałek, 2 marca 2015

Leniwie, aż nazbyt leniwie...

Ehm, czuję się obrzydliwie leniwa. Miałam zacząć gineksy czytać w piątek, minął już prawie poniedziałek, a gineksy jak leżały tak leżą. I specjalnie się nie ruszają, jakby umarły prawie. A w czwartek zaliczenie z rodzinnej, więc można by się czegokolwiek pouczyć... Eh... Ale jakoś nie wychodzi, skupić się nie mogę, tyle innych rzeczy do zrobienia no.

Wczoraj zrobiłam eklerki. Zrobiłam osiem małych eklerków, po czym ze współlokatorką zjadłyśmy po cztery. I eklerków nie było, prawie jakbym ich w ogóle nie zrobiła. Wyszły pyszne, aczkolwiek bardzo płaskie, oczywiście w trakcie pieczenia musiałam do nich zajrzeć, nie byłabym sobą gdybym tego nie zrobiła, a przecież do ciasta parzonego nie wolno zaglądać! Głupia ja, ale i piekarnik głupi, bo grzanie ma tylko od góry, z góry eklerki ślicznie zrumienił, a z dołu zostały za blade, może dlatego opadły. No nic, w każdym razie zanim zdążyły się schłodzić zostały pożarte.

I egzamin z psychiatrii się zbliża, dzisiaj nawet chciałam coś też poczytać, ale ogarnęłam wszystkie pytania w podręczniku, a raczej to że dużej części ich nie ma w rzeczonym podręczniku i jutro pójdę nabyć skrypt i mam w nosie ambitne uczenie się z podręcznika. Przerobię sobie go do LEKu na wakacjach, ot. A teraz najważniejsze żeby dobrze zdać. Wiem, powinnam myśleć długofalowo czy cośtam, ale ta wiedza i tak zostanie wyparta przez to, z czego szykują się następne egzaminy.

Może jutro pokonam chociaż trochę moje lenistwo i zdobędę się na ten jakże wielki wyczyn zacząć coś czytać na egzaminy. Oby.

sobota, 28 lutego 2015

Piątkowo poegzaminowo.

I stało się. Nadszedł czas napisać posta na blogu. Obiecałam sobie, że napiszę jak tylko dostanę wyniki z egzaminu z anestezjologii. Jako że wyniki ogłoszone zostały dzisiaj, tak siadłam i piszę. Wyniki były, rzecz jasna, dużo wcześniej, aczkolwiek pochłonęła mnie na luzie czytana książka, film, pizza i takie tam cudownie przyziemne sprawy zupełnie niezwiązane z nauką. Chociaż od dzisiaj powinnam się uczyć już ginekologii, bo iście ambitny plan sobie założyłam, ale nie, bez przesady, od jutra zacznę. A rano jeszcze wysprzątam i szykują się małe ciuchowe zakupy, sasasa. Nie powiem, żebym miała majątek, ale cośtam wyskubię. Trzeba mi jakąś koszulkę czy dwie do spódniczek, bo mam ochotę w takowych chodzić, a nie mam czego do nich założyć. Bo jak to tak paradować w samym staniku, wystarczy że uczynię światu zaszczyt pokazania moich pięknych nóg, o.

Także tego, wracając do meritum - szósty rok podoba mi się bardzo. Wreszcie mam trochę wolnego, nie muszę się uczyć na milion przedmiotów, bo mamy bloki, a i perspektywa skończenia tych parszywych studiów napawa mnie optymizmem. Staż wydaje się póki co całkiem kuszącą perspektywą, aczkolwiek mimo wszystko jakoś przeraża mnie fakt biegania, składania papierów, pilnowania terminów i takie tam... No ale nic, nie ja pierwsza będę to wszystko załatwiać, dam radę.

Egzamin z pediatrii poszedł całkiem spoko, cale 4. Byłam wielce zadowolona, bo mimo wszystko Święta nie pomagały w nauce, zrobiłam ile mogłam i poszło.

Następna była sądówka. Jako że zajęcia mieliśmy dopiero w styczniu, świeża wiedza bardzo przydała się do egzaminu. W dodatku materiał był mega ciekawy, zajęcia też, co tylko pomagało. Tylko sekcje mnie jednak ciut obrzydziły, w zasadzie sam zapach był nieciekawy, ale pewnie do wszystkiego idzie się przyzwyczaić. Egzamin zaskoczył, a może przede wszystkim zaskoczył profesor, który powiedział, że oni dobrze wiedzą, że mamy wszystkie giełdy, ale że kiedy powtarzali dużo pytań z giełd, to oceny były słabe, bo nie wiedzieć czemu zaznaczamy odpowiedzi, które poprzednie roczniki uważają za dobre, a nie zawsze takie są. Dlatego było dużo nowych pytań, aczkolwiek były jak dla mnie bardzo fajne i nie chwaląc się, dostałam 5!!! Byłam mega zaskoczona, ale tez mimo wszystko wreszcie poczułam się doceniona. Jeszcze medykiem sądowym zostanę może, ha, kto wie.

A teraz ta nieszczęsna anestezjologia. Materiał był dość trudny, a poza tym jakaś dziwna faza była i zrobili nam w ciul nowych pytań ze średnio ważnych zagadnień. A połowa dotyczyła leków, z dawkami, więc zrobili nas w konia, bo dawek właśnie mielimy się nie uczyć... Eh... Ale wpadło 3,5 i całe szczęście, że zdałam.

W tym momencie mam blok z rodzinnej, który jest wściele interesujący. Taka niby powtórka z interny, ale taka nuda, że masakra. A za tydzień jedziemy z przyjaciółką na konferencję
pediatryczną do Warszawy na 2 dni i się tym straszliwie jaram. Zbierzemy trochę notesów, długopisów, posłuchamy o ciekawych rzeczach, połazimy po stolicy i takie tam.

A teraz się jaram dodatkowo tą piosenką. No łazi za mną już 3 dni, wpiła się w mózg, nucę prawie non stop i zamęczam współlokatorkę puszczając ją ze 30 razy na dobę. Ale lubię ją. I Ellie Goulding też. Nawet teledysk z fragmentami tego "och-ach-strasznego-porno-dla-gospodyń-domowych-Greya" jakoś mnie bardzo nie odrzuca. Więc tak sobie leci w kółko. I w kółko. I jeszcze.



Ehm, chciałabym pisać trochę częściej, ale jakoś regularność nie jest moją mocną stroną, więc nie obiecuję.

Jako że z przyjaciółką (z bloga http://senninhamd.blogspot.com/) mamy książkową rywalizację, muszę ze wstydem przyznać, że póki co jest 11:9 dla niej. No cóż, pozostaje mi spiąć poślady i czytać. Tak więc tak właśnie zamierzam zaraz uczynić, książkowej dobrej nocy życzę.